Każde
mijane piętro zwiększało ciężar paczki. W pewnym momencie zaschło mu w ustach,
a przeprosiny, które układał od kilku dni przestały mieć sens. Nie pokłócili
się pierwszy, ani pewnie ostatni raz. Jakoś dadzą sobie radę. Pamiętał jak
wyszła, nie krzyczała, a teraz nie odzywa się, unika go. Chciał dać jej czas,
aż w końcu ochłonie, a on przyjdzie i przeprosi. Teraz była tylko wyjątkowo
wściekła, ale i z tym sobie poradzi. Czas kiedy uciekała, gdy pojawiały się problemy,
minął. Dadzą sobie radę. Przeprosi. Odpokutuje. Zabierze ją nawet na koncert Kings
of Leon.
Tym
razem zrobił coś wyjątkowo głupiego. Powiedział coś, czego nie przemyślał, coś
absurdalnego, zupełnie bez sensu, bo kiedy myślał o przyszłości myślał też o
niej. Obudził się dopiero, kiedy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, ale było za
późno. Minęło dziewięć dni. Odczekałby jeszcze kilka, gdyby nie kurier z
paczką, której trzeci raz nie odebrała.
Siódme
piętro. Trzecie drzwi. Dzwonek. Głęboki wdech.
Słyszał
jak coś spadło na ziemię i głośne przekleństwo. Kroki.
- O, hej.
Maiken. Blondynka
nie była w najlepszym humorze i wcale nie ukrywała swojej złości, kiedy
otworzyła drzwi. Wypuścił całe powietrze z płuc. Może nie będzie tak źle i
głośno, skoro Maiken będzie za ścianą.
Wpuszcza
go do korytarza. Po drodze do salonu klnie pod nosem potykając się kilka razy.
Dopiero po kilku krokach zauważa walizki.
Niektóre spakowane, inne częściowo wypełnione. I całą masę złożonych ubrań na
meblach. Gdyby wzrok Maiken potrafił zabijać już leżałby martwy na puchowym
dywanie.
- Połóż gdziekolwiek. –
macha ręką wskazując na bliżej nieokreślone miejsce w pokoju i idzie do kuchni.
- Wyjeżdżasz? – pyta
nieco zdziwiony, bo wyciągnięcie Maiken z miasta jest wielkim wyczynem.
- Chciałabym.
O nie.
Zimny dreszcz zmroził jego plecy.
- Kiedy?
- Spóźniłeś się.
Czuł, że
jego nogi stają się wiotkie, a tysiące myśli zaczyna wirować w głowie. Bo gdzie
u licha miałaby pojechać bez swoich rzeczy? I po jaką cholerę potrzebna jej
była cała zawartość szafy?
- Gdzie jest?!
Maiken
wzrusza ramionami i przecina paczkę.
- Nie wiem.
- Maiken…
- Serio. – zapewnia
odrywając się od przesyłki. – W zeszłym tygodniu pojechała z Uwe do Örebro, a wczoraj prosiła, żebym spakowała jej rzeczy,
bo śpieszy się na samolot i ktoś po nie przyjedzie.
Poczuł jakby dostał potężny cios w splot
słoneczny, a przez jego kręgosłup sunął lodowiec.
Musi pomyśleć, powiedział sobie. Nie
zostawi przecież Rune. Nie po tym co wypracowali. Potrzebuje dystansu. Wróci.
- Dobra, dziękuję za
przesyłkę Danielu, a teraz uciekaj, zanim przypomnę sobie, że przez ciebie
potrzebuję nowej współlokatorki.
Cztery
miesiące później czekał na swoją kolej masażu i łudził się, że może jakimś
cudem pojawi się za którymiś drzwiami. Nie przyleciała na obóz treningowy, bo
miała ważniejsze zajęcia, a jednak ciągle gdzieś w środku tliła się nadzieja.
Wpatrywał się w zdjęcie Aksela Svindala z początku stycznia, kiedy szatynka
pracowała nad jego kolanem po operacji. Do tej pory tylko dzięki narciarzowi wiedział,
że ma się dobrze. Zmieniła numer telefonu, dezaktywowała wszystkie konta
społecznościowe, a rozmawiała tylko z Maiken. Chociaż Svindal sporadycznie
wrzucał zdjęcia, na których uwieczniał ją zazwyczaj podczas pracy. Od ponad czterech
tygodni nie pojawiała się na żadnym.
Chciał, żeby przyjechała, a jednocześnie był
dumny z faktu, że pozwolili jej działać samodzielnie, pierwszy raz bez nadzoru.
Ćwierk. Nowa
wiadomość. Już miał schować telefon do kieszeni, ale @asvindal dodał nowe zdjęcie.
Woda,
dużo wody. Plaża. I część jego nogi. Niby nic, ale po lewej stronie wśród
grających w siatkówkę kawałek dalej zauważył szatynkę. Podrzucała piłkę z
zamiarem zaserwowania. Pamiętał jak grała z nimi czasem na treningach.
Przypomniał sobie jak mimo różnicy wzrostu potrafiła kiwnąć piłkę tak, że
omijała jego blok albo spadała w out po obcierce. Jak iskrzyły wtedy jej oczy,
jak rozpraszała wszystkich pod siatką.
Zerknął
na lokalizację.
Miami Beach. Miami. Stany Zjednoczone.
Kiedy
drzwi się otworzyły nie łudził się już, że ją zobaczy. Tak właściwie to nie
wiedział, co musiałoby się zdarzyć, żeby wróciła, skoro uciekła przed nim na
drugi koniec świata.
I palimy teraz wszystkie mosty
Patrząc jak stają w płomieniach
Nie ma sposobu na ich ponowne odbudowanie
Patrząc jak stają w płomieniach
Nie ma sposobu na ich ponowne odbudowanie
Cześć! ;)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj dzięki Spisowi Opowiadań, bo zaciekawił mnie bohater, ale szczerze mówiąc to wcale tego nie żałuję. Kurcze, czuję w kościach, że to będzie dobra historia. ^^
Mało kiedy zdarza się, że pierwszy rozdział mnie porwie, a tutaj tak było i wielkie brawa dla Ciebie, bo świetnie napisałaś ten rozdział. :)
Opowiadanie skupia się na Danielu, który rozwalił "coś" i stracił kogoś, na kim mu zależało. Ciekawi mnie, co siedzi w głowie tej, która uciekła przed nim na drugi koniec świata..
Lecę do drugiego rozdziału ^^