niedziela, 4 grudnia 2016

1 - Dałam Ci minutę, a potrzebowałeś godziny

                Każde mijane piętro zwiększało ciężar paczki. W pewnym momencie zaschło mu w ustach, a przeprosiny, które układał od kilku dni przestały mieć sens. Nie pokłócili się pierwszy, ani pewnie ostatni raz. Jakoś dadzą sobie radę. Pamiętał jak wyszła, nie krzyczała, a teraz nie odzywa się, unika go. Chciał dać jej czas, aż w końcu ochłonie, a on przyjdzie i przeprosi. Teraz była tylko wyjątkowo wściekła, ale i z tym sobie poradzi. Czas kiedy uciekała, gdy pojawiały się problemy, minął. Dadzą sobie radę. Przeprosi. Odpokutuje. Zabierze ją nawet na koncert Kings of Leon.
                Tym razem zrobił coś wyjątkowo głupiego. Powiedział coś, czego nie przemyślał, coś absurdalnego, zupełnie bez sensu, bo kiedy myślał o przyszłości myślał też o niej. Obudził się dopiero, kiedy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, ale było za późno. Minęło dziewięć dni. Odczekałby jeszcze kilka, gdyby nie kurier z paczką, której trzeci raz nie odebrała.
                Siódme piętro. Trzecie drzwi. Dzwonek. Głęboki wdech.
                Słyszał jak coś spadło na ziemię i głośne przekleństwo. Kroki.
 - O, hej.
                Maiken. Blondynka nie była w najlepszym humorze i wcale nie ukrywała swojej złości, kiedy otworzyła drzwi. Wypuścił całe powietrze z płuc. Może nie będzie tak źle i głośno, skoro Maiken będzie za ścianą.
                Wpuszcza go do korytarza. Po drodze do salonu klnie pod nosem potykając się kilka razy.
Dopiero po kilku krokach zauważa walizki. Niektóre spakowane, inne częściowo wypełnione. I całą masę złożonych ubrań na meblach. Gdyby wzrok Maiken potrafił zabijać już leżałby martwy na puchowym dywanie.
 - Połóż gdziekolwiek. – macha ręką wskazując na bliżej nieokreślone miejsce w pokoju i idzie do kuchni.
 - Wyjeżdżasz? – pyta nieco zdziwiony, bo wyciągnięcie Maiken z miasta jest wielkim wyczynem.
 - Chciałabym.
                O nie. Zimny dreszcz zmroził jego plecy.
 - Kiedy?
 - Spóźniłeś się.
                Czuł, że jego nogi stają się wiotkie, a tysiące myśli zaczyna wirować w głowie. Bo gdzie u licha miałaby pojechać bez swoich rzeczy? I po jaką cholerę potrzebna jej była cała zawartość szafy?
 - Gdzie jest?!
                Maiken wzrusza ramionami i przecina paczkę.
 - Nie wiem.
 - Maiken…
 - Serio. – zapewnia odrywając się od przesyłki. – W zeszłym tygodniu pojechała z Uwe do Örebro, a wczoraj prosiła, żebym spakowała jej rzeczy, bo śpieszy się na samolot i ktoś po nie przyjedzie.
Poczuł jakby dostał potężny cios w splot słoneczny, a przez jego kręgosłup sunął lodowiec.
                Musi pomyśleć, powiedział sobie. Nie zostawi przecież Rune. Nie po tym co wypracowali. Potrzebuje dystansu. Wróci.
 - Dobra, dziękuję za przesyłkę Danielu, a teraz uciekaj, zanim przypomnę sobie, że przez ciebie potrzebuję nowej współlokatorki.


                Cztery miesiące później czekał na swoją kolej masażu i łudził się, że może jakimś cudem pojawi się za którymiś drzwiami. Nie przyleciała na obóz treningowy, bo miała ważniejsze zajęcia, a jednak ciągle gdzieś w środku tliła się nadzieja. Wpatrywał się w zdjęcie Aksela Svindala z początku stycznia, kiedy szatynka pracowała nad jego kolanem po operacji. Do tej pory tylko dzięki narciarzowi wiedział, że ma się dobrze. Zmieniła numer telefonu, dezaktywowała wszystkie konta społecznościowe, a rozmawiała tylko z Maiken. Chociaż Svindal sporadycznie wrzucał zdjęcia, na których uwieczniał ją zazwyczaj podczas pracy. Od ponad czterech tygodni nie pojawiała się na żadnym.
Chciał, żeby przyjechała, a jednocześnie był dumny z faktu, że pozwolili jej działać samodzielnie, pierwszy raz bez nadzoru.
                Ćwierk. Nowa wiadomość. Już miał schować telefon do kieszeni, ale @asvindal dodał nowe zdjęcie.
                Woda, dużo wody. Plaża. I część jego nogi. Niby nic, ale po lewej stronie wśród grających w siatkówkę kawałek dalej zauważył szatynkę. Podrzucała piłkę z zamiarem zaserwowania. Pamiętał jak grała z nimi czasem na treningach. Przypomniał sobie jak mimo różnicy wzrostu potrafiła kiwnąć piłkę tak, że omijała jego blok albo spadała w out po obcierce. Jak iskrzyły wtedy jej oczy, jak rozpraszała wszystkich pod siatką.
                Zerknął na lokalizację.
                Miami Beach. Miami. Stany Zjednoczone.
                Kiedy drzwi się otworzyły nie łudził się już, że ją zobaczy. Tak właściwie to nie wiedział, co musiałoby się zdarzyć, żeby wróciła, skoro uciekła przed nim na drugi koniec świata.


I palimy teraz wszystkie mosty
Patrząc jak stają w płomieniach
Nie ma sposobu na ich ponowne odbudowani
e

1 komentarz:

  1. Cześć! ;)
    Wpadłam tutaj dzięki Spisowi Opowiadań, bo zaciekawił mnie bohater, ale szczerze mówiąc to wcale tego nie żałuję. Kurcze, czuję w kościach, że to będzie dobra historia. ^^
    Mało kiedy zdarza się, że pierwszy rozdział mnie porwie, a tutaj tak było i wielkie brawa dla Ciebie, bo świetnie napisałaś ten rozdział. :)
    Opowiadanie skupia się na Danielu, który rozwalił "coś" i stracił kogoś, na kim mu zależało. Ciekawi mnie, co siedzi w głowie tej, która uciekła przed nim na drugi koniec świata..
    Lecę do drugiego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń